piątek, 1 sierpnia 2014

"Papierowe miasta" - John Green

Cześć! Drobnym druczkiem na początek poinformuję, że podjęłam się wyzwania pt. "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". 169,5cm-2,9cm=166,6cm!
◊   
-Wiesz, zastanawiam się, czy to była kwestia miejsca, czy ludzi. I co by było, gdyby ludzie wokół ciebie byli inni?
-A jak możesz rozdzielić te rzeczy? Ludzie tworzą miejsce, a miejsce tworzy ludzi.

Był chłopczyk i dziewczynka- przyjaciele. Było też drzewo i mężczyzna, który nie mógł znieść już więcej swego życia. I tak zaczyna się książkowa historia Quentina Jacobsena i Margo Roth Spiegelman, dwójki dzieci z Jefferson Park. 
Wiele lat później, pod sam koniec liceum Margo jest niemalże królową szkoły. Piękna, mądra i dowcipna dziewczyna z nutką tajemnicy- czemu więc się dziwić? Każde jej słowo jest traktowane prawie jak święte, lecz nie jest ona podobna do typowej, plastikowej królowej ;). Nie wie, że od ponad dekady jej niegdyśny przyjaciel jest w niej zakochany. Q zaś niezbyt chce jej to uświadomić. W przeciwieństwie do dziewczyny nie jest aż tak lubiany- ma swoich dwóch przyjaciół i jest z nimi szczęśliwy, wzdychając po cichu do Margo.
Pewnej nocy niecały miesiąc przed zakończeniem roku i tym samym szkoły Quentin słyszy pukanie do okna. Z przestrachem otwiera je... i widzi Margo pomalowaną na czarno, w czarnej bluzie i spodniach. Co przyniesie ta noc? Wiele ciekawych rzeczy... 
Następnego dnia zmęczony całonocną przygodą i uszczęśliwiony tym, że to właśnie jego wybrała do swojego planu, szuka dziewczyny, lecz nie może jej znaleźć. Zwyczajnie nie ma jej w szkole. Pierwsze oznaki troski pojawiają się jednak dzień potem, następne, głębsze jeszcze dzień dalej. Już nie tylko Q martwi się zniknięciem ukochanej... Chłopak wraz z przyjaciółmi postanawia ją odnaleźć. Czy im się uda? Co odnajdą? I najważniejsze: czy jest ktoś, kto naprawdę zna Margo Roth Spiegelman?
Może jest raczej tak, jak powiedziałeś wcześniej: wszyscy jesteśmy popękani. Każde z nas zaczyna życie jako wodoszczelny okręt. Ale potem przydarzają nam się różne rzeczy. (...) Jednak zanim pęknięcia zaczną się otwierać i ostatecznie się rozpadniemy, mija wiele czasu. I to właśnie w tym czasie możemy się nawzajem zobaczyć.
◊   
Muszę przyznać, że uwielbiam książki Johna Greena. Mają w sobie dużo humoru, prawdziwego życia i filozofii, co jak dla mnie jest połączeniem wszystkiego co najlepsze. Z tego składa się i ta książka, choć powinnam dodać tu jeszcze dużo tajemnicy, bo w rzeczywistości jest to także całkiem dobra... powieść kryminalna. Akcja książki nie rozgrywa się wprawdzie "wokół" zabójstwa, mimo że jedną śmierć znajdujemy na początku, lecz zaginięcia. Do rozwikłania zaś jest zagadka.
Jedyną rzeczą denerwującą mnie w tej książce- jako mnie możliwie przyszłej tłumaczki bądź nauczycielki :)- były czasy zmieniające się raz z teraźniejszego na przeszły, a następnie w drugą stronę. Podstawowa rzecz, której uczy każda polonistka to trzymanie się jednego czasu w opowiadaniach czy wypracowaniach. Jeśli Krzyżak był w powieści H. Sienkiewicza to był i nie powstał z martwych, a jeśli jest to nagle nie umiera. Pomijając ten drobny w porównaniu do genialności całej książki błąd naprawdę bardzo przypadła mi ona do gustu. To może brzmieć nieco dziwnie w moich ustach- dziewczyny niecierpiącej wielu zagadek, mówiącej tak o jednej, wielkiej (w postaci książki).
Ocena:9/10
PS: To jest recenzja numer jeden, więc feel free do wytykania wszelkich błędów, mankamentów. Byłabym wdzięczna ;).
PS2: Bez mankamentów nt. wyglądu bloga, wyłączając z tego podpunktu czcionkę. Nie jestem świetna w komputerach :D. 
PS3: Chyba, że chcesz w tym pomóc, chętnie przyjmę :).

2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze książek tego autora:) muszę to kiedyś nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas zastanawiam się nad przeczytaniem książki tego autora. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu się zawezmę i sięgne po nie :)

    OdpowiedzUsuń